środa, 29 lipca 2015

6. Spotkanie

                Obudził się w ostatniej chwili zastanawiając czemu akurat dziś nie wstał tak jak zawsze. Szybko wykonał poranną toaletę i udał się na umówione miejsce. Na szczęście udało mu się być pierwszy, czekał więc na Hermionę zastanawiając się jak zacząć rozmowę. Czy od razu wyłożyć wszystkie karty na stół? Zaczął stwierdzać, że to spotkanie będzie jednak bezsensowne, ale skoro już się umówił na nie, to musi się odbyć. Trudno, będzie improwizował, chociaż nienawidził tego robić. Nawet nie zauważył kiedy przyszła, siedząc na parapecie i zatapiając wzrok w dali. Granger przystanęła z boku przyglądając się zamyślonej postaci. Wyglądał tak niewinnie, jakby lekko zaspany, z rozczochranymi włosami i nieobecnym wzrokiem. Po chwili milczenia postanowiła zwrócić uwagę na swoją obecność.
-Cześć, chciałeś się ze mną widzieć.- słysząc te słowa ocknął się z zamyślenia, jednak nie dał po sobie poznać, że prefekt naczelna Gryffindoru go wystraszyła.
-W końcu jesteś. Chcę pogadać.
-O czym?
-Zupełnie przez przypadek usłyszałem twoją wczorajszą rozmowę z Invidusem.- Hermiona otworzyła oczy ze zdziwienia, lecz nic nie odpowiedziała.- Chodziła mi po głowie cały wieczór, aż w końcu wpadłem na ciekawą myśl.
-Gratuluję. Chociaż coś wyszło z podsłuchiwania?- panna Granger nie ukrywała zirytowania. Dlaczego akurat on musiał to słyszeć? myślała.
-Nie ironizuj. Powinnaś się cieszyć, mogę ci pomóc.
-Niby w czym? Zupełnie nie potrzebuję twojej łaski, sama sobie poradzę!- Draco słysząc jej podniesiony głos postanowił zmienić taktykę.
-Jak wiesz mój ojciec jest w Azkabanie. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal ma wielu znajomych na wolności. Początkowo myślał, że uda mu się namówić mnie, bym załatwił kilka spraw, jak to ujął. Domyślasz się raczej, że nie były one ciekawe. Kiedy odmówiłem zaczął mi grozić, pozostałem nieugięty, następnie zginęła moja matka. Dalej był mój proces, ale tę historię znasz. Zapewne interesuje Cię jaki to ma związek z Invidusem?- poczekał chwilę, jakby chciał sprawdzić jej reakcję. Zauważył w jej oczach ciekawość, kontynuował więc- Od początku miałem wrażenie, że go znam, albo że kogoś mi przypomina... Sam nie byłem pewien. Gdy usłyszałem Twoją rozmowę z nim przypomniałem sobie o dawnym koledze mojego ojca, "wujku Carlu", jak zwykłem do niego mówić, gdy byłem mały. Ostatni raz widziałem go jak miałem jakieś 6 lat, więc nie potrafię sobie dokładnie przypomnieć jak wyglądał, pamiętam tylko że był bardzo wysoki. Ale jest jedno, czego nie zapomniałem- dźwięk słowa szlama z jego ust...
-Czyli się nie przesłyszałam- szepnęła.- Naprawdę tak powiedział? Myślisz, że to kolega Twojego ojca?
-Po tym co usłyszałem, jestem prawie pewien. Nie wiem kim był i dlaczego spotykał się z moim ojcem, na pewno nie opowiedział się po stronie Voldemorta, gdy ten powrócił, poza tym, jak mówiłem, wtedy już nigdy go nie widziałem. Ale wiem, że nienawidził mugoli, a tym bardziej czarodziei pochodzących z rodzin niemagicznych i gdy spotykał się z ojcem często wypowiadał to jedno słowo... Musiałbym pojechać do domu i przeszukać gabinet ojca, może tam znalazłbym jakiś ślad.
-Chcesz pojechać do Malfoy Manor?
-Nie mam innego wyboru. Ty mi pomogłaś, teraz moja kolej.
-Nie zrobiłam tego dla jakichkolwiek korzyści, nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań.
-Tak, wiem... Po prostu chcę się odwdzięczyć, czy to coś złego?- po raz pierwszy podczas tej rozmowy spojrzał jej w oczy.
-Nie, to w sumie miłe...- Hermiona odwróciła wzrok.- Dziękuję.
-Póki co nie masz za co. Postaram się jak najszybciej dostać do domu ojca, dam ci znać jeśli coś znajdę.
-Może pójść tam z Tobą? To raczej nie będzie miła wizyta.
-Nie, dam radę- nie potrafił przyznać się, iż jest inaczej niż powiedział. Hermiona jednak zauważyła w jego oczach prawdę i szybko podjęła decyzję.
-Idę. Nie ma dyskusji. Powiedz tylko kiedy.
Draco słysząc pewność w jej głosie dodał tylko, że w ten weekend.- Dam znać w piątek. Teraz muszę iść po książki.
-Jasne, czekam na wiadomość.- widząc, że chłopak wstaje i chce odejść złapała go delikatnie za ramię i zmusiła żeby spojrzał w jej oczy- Jeszcze raz dziękuję. Za to że powiedziałeś mi wszystko i za chęć pomocy.
-Przestań. Jeszcze nic nie zrobiłem, a na pewno nie tyle co Ty dla mnie.- uśmiechnął się łagodnie i odszedł.

Znowu ją zadziwił. Widziała jego uśmiech drugi raz w życiu, ale nie mogła o nim zapomnieć. Pierwszy raz, tuż po procesie. Jaki był wtedy szczęśliwy! pomyślała, jakby wygrał właśnie los na loterii... Ten wyraz twarzy, u niego tak niespodziewany, wręcz dziwny, sprawił, że już do końca dnia nie mogła myśleć o niczym innym.
________________

Wielki come back...
Przepraszam za to drobne spóźnienie... Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie dodać, że w czasie kiedy nie pisałam kolejnych rozdziałów tego opowiadania, pisałam inne rozdziały, dzięki czemu dzisiaj możecie mnie nazywać licencjatem sztuki. Potem trochę odpoczywałam i tak to wyszło...
Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta ;)
Buziaki, Rose :*